Strona główna » Blog

11-08-2010

Trochę więcej ze śledztwa…

Niejaki Michał Guz na łamach Przeglądu Sportowego i  sports.pl postanowił zamiast Sądu wydać swój wyrok w mojej sprawie, dlatego jestem zmuszony do odsłonięcia nieco „tajników” z postępowania.

Od czasu do czasu udostępnię fragmenty zeznań niektórych świadków. Naprawdę nie chciałem tego robić, bo wierzę w sprawiedliwy Sąd i w to, że to w rozprawie przed Sądem winno odbywać się dochodzenie do prawdy. Ale nie mogę po prostu dać się opluwać i wchodzić w polemikę z tak mocnymi mediami, bo nie mam szans zwyciężyć w takiej walce. Jak się okazuje wszechmocnymi, bo na przykład mającymi dostęp do aktu oskarżenia, zanim jeszcze takie prawo otrzymały strony przyszłego procesu !

Z góry zaznaczam, że nie będę przytaczał pełnych zeznań. Czasami wytnę z nich niektóre fragmenty, żeby nie zwiększać ilości wątków i nie dawać pożywki do niepotrzebnych spekulacji. Także dlatego, że nie wiem, ile poza Sądem wolno mi powiedzieć o tym „tajnym” śledztwie, chociaż jak się okazuje nie dla potężnych mediów!  Wszelkie nazwiska zastąpię - co najwyżej - inicjałami, bowiem nie chcę nikogo traktować tak, jak pan Guz traktuje moją osobę i nazwisko, zwłaszcza, że przytaczam obce słowa.
 
Chcę także jasno zaznaczyć - czego nie zrobił pan Guz - że przytoczenie jakichkolwiek słów na moim blogu nie oznacza, że KOGOKOLWIEK o COKOLWIEK oskarżam. Nie robiłem tego nawet w śledztwie, bo też nie miałem ku temu żadnych podstaw. Dla mnie - dopóki nie ma prawomocnego orzeczenia sądowego - wszyscy są niewinni i ciągle mam nadzieję, że nie jestem w tym przekonaniu odosobniony. Do wydania wyroku potrzebne jest wysłuchanie wszystkich stron, zrozumienie kontekstu całej sprawy i wszystkich motywacji. Temu - jak mniemam - ma właśnie służyć proces sądowy przed niezawisłym Sędzią. W poprzednich latach w piłce rzeczywiście było wiele zła, dlatego zapewne tak łatwo teraz oskarżyć niemal każdego, zwłaszcza w mediach, niezależnie od tego, czy był winny, czy nie, a tylko dlatego, że wówczas również na przykład grał w piłkę.
 
Przypomnę tylko, że pan Guz napisał przedwczoraj: „Według oskarżycieli, Reiss nakłaniał przedstawicieli klubu z Polkowic Mariusza J. i Andrzeja S. do wręczenia wysłannikom Lecha 150 tys. zł za sprzedaż meczu”
W „odpowiedzi” zamieszczam kilka zdań poniżej.
MJ w sierpniu 2008 roku zeznaje:
Kolejny mecz graliśmy z Lechem Poznań w dniu 8 czerwca 2004 roku. Sędzią był KS a MK obserwatorem. (…)
Zadzwoniłem w tej sprawie do E. Umówiłem się z nim telefonicznie na spotkanie przed Poznaniem. Do spotkania doszło gdzieś dzień, dwa lub kilka przed meczem. Byłem na tym spotkaniu z S. (…)
 
 E powiedział, że musimy zapłacić zawodnikom Lecha 150.000 lub 200.000 za ten mecz. W pewnym momencie w te nasze pertraktacje włączył się F. Zadzwonił do mnie i powiedział, że jeśli te pieniądze u niego zdeponuję to mam na sto procent wygrany ten mecz. Ja mu powiedziałem, że takimi pieniędzmi nie dysponujemy, że mamy tylko 60.000 zł. Powiedziałem mu, że pojadę pogadać z trenerem Lecha M. (…) Pojechaliśmy w tym samym dniu, w którym spotkaliśmy się z E.
 
M powiedział, że nie odpuszczą nam tego meczu. (…)  Po rozmowie z M podjęliśmy decyzję, że 60.000 zł, które mieliśmy, uruchomimy dla sędziego S.
F jeszcze w tej sprawie do mnie wydzwaniał, ale ja mu powiedziałem, że nie stać nas na takie kwoty. Przed meczem z Lechem w szatni zaoferowałem KS 60.000 zł za zwycięstwo. On przyjął tę propozycję, jednak był szalenie zdziwiony, że nie załatwiliśmy tego meczu z Lechem. Ja jemu powiedziałem, że nie załatwiliśmy tego meczu z zawodnikami Lecha licząc na to, że on będzie bardziej nam pomagał.
 
No i kogo na podstawie takich zeznań można oskarżyć?   E? F? S? Drugiego S?
Zapewniam, że nikogo nie można oskarżyć na tej podstawie, bo rzeczywistość nie jest taka prosta, jak się pozornie wydaje.

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".