Strona główna » Blog

16-09-2010

Forza Lech!

Wraz z blisko 2 tysiącami kibiców z całej Wielkopolski, którzy przepięknie dopingowali Kolejorza, byłem dzisiaj uczestnikiem niezwykle emocjonującego wieczoru w Turynie.

Można narzekać, że Kotor albo Manu mogli się zachować lepiej przy straconych bramkach, że mogliśmy wygrać... ale co tam... 3:3 z Juventusem ?!  - przecież to jest wynik marzenie, który przed meczem każdy wziąłby w ciemno. Przyznam, że kiedy prowadziliśmy po pierwszych 30 minutach 2:0, to w powietrzu pachniało większą sensacją. Ale potem, kiedy Juve nas przycisnęło i strzeliło bramkę do szatni a potem na otwarcie drugiej połówki, to zrobiło się z kolei bardzo niebezpiecznie. Sumując - z perspektywy trybun - to była bardzo smaczna uczta a bramki Del Piero i Rudnevsa stanowiły przysłowiowy deser. Po prostu stadiony świata...

Zapewne dzięki ustrzelonemu dzisiaj hat-trickowi, Rudnevs przyćmił już pamięć o Robercie Lewandowskim, ale trzeba pamiętać, że cała drużyna pracowała na ten sukces i zasłużyła na pochwały. W porównaniu do wielu ostatnich meczów, pięknie chodziła druga linia, z rozbijającym ataki Injacem a w ofensywie szalejącymi Krivcem, Stilicem i Peszką. Świetnie grały także boki, zwłaszcza Luis Henriquez i Marcin Kikut.

Dwa słowa o trenerze Zielińskim. Bardzo podobała mi się jego reakcja w momencie kiedy przegrywaliśmy. Wynik 2:3 można było uznać za "względny" sukces, ale zamiast myśleć kunktatorsko, trener zagrał o całą pulę wprowadzając w krótkim odstępie czasu trzech świeżych ofensywnych zawodników: Wilka, Wichniarka i Tshibambę. I opłaciło się!

Teraz trzeba tylko utrzymać tę motywację i formę w spotkaniach na krajowym podwórku... bo już za nieco ponad tydzień Legia w Warszawie...

Forza Lech!

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".