Strona główna » Blog

09-10-2010

Wywiad który zniknął z onetu

Wczoraj otrzymałem kilka telefonów z informacjami, że wywiad ze mną znalazł się na głównej stronie onet.pl i to w topowych newsach. Przeczytała go moja żona, a ja... nie zdążyłem. Kiedy wieczorem wróciłem do domu, odpaliłem komputer to okazało się, że wywiad nie tylko zniknął z pierwszej strony ale w ogóle został zdjęty z sieci... Gdyby to nie był onet.pl, to powiedziałbym że to - delikatnie mówiąc - "obciach"...

Media w Polsce mogą bardzo dużo. Przecież to tzw "czwarta władza to wiem"... Nie podoba mi się jednak sposób postępowania tak znanego portalu. Myślę jednak, że musiały być ku takiemu działaniu bardzo poważne przesłanki...

Ale wróćmy do samego wywiadu. Na prośbę jednego z redaktorów współpracujących z onet.pl, udzieliłem go już kilka tygodni temu. Rozmawialiśmy na różne tematy związane zarówno z moją rodziną jak i sprawami zawodowymi. Pomimo tego, że wywiad zniknął kilka godziin po opublikowaniu, to na szczęście posiadam jego całą treść, którą przytaczam poniżej.

Wczoraj na onet.pl - wywiad z Piotrem Reissem:

O tym ,że korupcja w polskiej piłce nożnej trwała od wielu lat, wiedzą dzisiaj kibice i piłkarze, wie także Piotr Reiss. Dzisiaj Piotr, niegdyś kapitan i lider poznańskiego „Lecha” pyta: -Ale cóż miałem robić, w pojedynkę walczyć z wiatrakami? A czy ktoś kiedyś z nimi wygrał? -
 
Płaczę głównie ze wzruszenia
 
Film „piłkarski Poker” obejrzał dwa razy, ale już po swoim słynnym zatrzymaniu. Śmiał się, owszem, ale był to raczej śmiech przez łzy. Już wiedział, że to, co obejrzał w filmie, wiele razy działo się naprawdę. W realnym życiu.
- Dobrze pamiętam mój pierwszy okres w piłce nożnej. I to, że żadnego meczu wyjazdowego nie sposób było wygrać. Cudem było, jak się dało osiągnąć remis. Przecież sędzia przyjeżdżał do gospodarzy dwa dni wcześniej, a ci dbali o niego jak o „króla”. W kuluarach mówiło się, który co lubi dostać- jeden panienki inny prezenty. Po takiej gościnie, porażka drużyny gospodarzy nie wchodziła w grę - mówi Piotr Reiss. Czy w życiu były możliwe takie sceny, jak ta w samochodzie, gdzie Opania bzyka pannę, czekając na zakończenie meczu, żeby wtedy wręczyć łapówkę?
- Nie mam pojęcia, ale będąc dzisiaj bogatszy o wiedzę zdobytą przez ostatnie 20 miesięcy (bo tyle minęło od mojego zatrzymania) myślę, że wszystko było możliwe. Nie widziałem na własne oczy, ale plotki o tym, co lubią sędziowie krążyły po wielu drużynach od bardzo dawna. Tak wyglądał wtedy nasz piłkarski grajdołek- mówi Piotr- A skutki tego odczuwamy do dzisiaj.-
Piłką nożną kręciła wtedy wielka piłkarska ruletka. Piotr uważa, że nie sposób było się jej przeciwstawić, a tych, którzy próbowali walczyć, momentalnie eliminowano ze środowiska futbolu. Klasycznym przykładem takiej „eksterminacji” jest Piotr Dziurowicz – były właściciel i prezes GKS Katowice.
- Tak to wtedy wyglądało, jedna osoba nie mogła niczego zmienić. Człowiek w pojedynkę wobec takiej machiny nie miał żadnych szans - wzrusza ramionami Piotr.-
W środowisku kibiców jest wiele opowieści o tym kto ewentualnie komu odpuścił jaki mecz, ale takim największym głośnym „przekrętem” ostatnich lat był chyba mecz o Puchar Polski pomiędzy „Amicą Wronki” a „Aluminium Konin” .
- Ten mecz to niedorzeczność – mówi Piotr, zapytany o swoją opinię - a wszyscy uczestnicy tego zajścia mają niesamowite szczęście, że obecne przepisy o korupcji w sporcie tamtego okresu nie obejmują. Smród tego spotkania ciągnie się za „Amicą” do dzisiaj. Chyba nawet przyćmił finał ligi w sezonie 1992/93, kiedy to „Legia” (pod wodzą Janusza Wójcika) 20 czerwca 1993 roku strzelała na wyścigi bramki „Wiśle” w Krakowie, a „ŁKS” – dokładnie w tym samym momencie –na swoim stadionie raz za razem trafiał do siatki leżącej przed nim na plecach „Olimpii Poznań” . Te wspomnienia niewyjaśnionych dziwnych meczów, sprawiły, że kiedy „Amica” przejmowała poznańskiego ” Lecha”, nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy-.

   -Ja miałem to szczęście, że nie musiałem się nigdy babrać w korupcjogennych układach, bo najpierw mnie nie dopuszczano, jako „zbyt młodego”, a potem w odpowiednim momencie wyjechałem z Polski grać do Bundesligi.  Zarabiałem bardzo dobre pieniądze a o żadnym układzie na tamtejszych boiskach nawet nikt nie myślał. Za duża kasa była do wzięcia za uczciwy wynik sportowy- opowiada Reiss.
Jaka to była kasa? To były duże pieniądze. Dość powiedzieć, że dzisiaj piłkarze, grający w niemieckiej lidze zarabiają miesięcznie w okolicach stu tysięcy euro. A ile płacą piłkarzom w Polsce? „Lech”- pensja 10 tysięcy euro nie jest wyjątkiem. „Warta, w której dziś gra Piotr Reiss- na rękę: tysiąc osiemset.. ale złotych.
 -Wróciłem do Polski jako bogaty człowiek i pokusy nieuczciwego wzbogacenia się mnie po prostu nie interesowały- wspomina Reiss.- Miałem nazwisko, pozycję, indywidualny kontrakt z jedną z poznańskich firm – krótko mówiąc byłem szanowanym piłkarzem. Wielu chciało się wygrzać w blasku nazwiska Reiss. Ta moja beztroska trwała do czasu, aż przyszło mi być najbardziej znanym nazwiskiem, kojarzonym z aferą korupcyjną.
 
Ruiny i zgliszcza
 
Drugiego lutego ubiegłego roku Piotrowi nagle zawalił się cały świat.- Zostałem zatrzymany przez policję i przewieziony do Wrocławia. Tam spędziłem 21 godzin w policyjnej izbie zatrzymań. Cela była czteroosobowa, nas było trzech. Co wtedy czułem? Bezradność, niemoc, pustkę w głowie. Wiedziałem przecież, co w życiu zrobiłem, a czego nie, ale nie wiedziałem kto i co na mnie poopowiadał- kręci głowa Piotr - Sprawa jest w sądzie, rzeczywiście dostałem zarzuty, ale będę dochodził swojej niewinności. Mogę tylko powiedzieć tyle, że wszystko tam oparte jest na „być może” albo „słyszałem, że”. Tak wynika to z zeznań. Dowodów nie ma, bo ich nie może być. A to, że niektóre media i ludzie wydają wyroki zamiast Sądu. No cóż – takie jest życie.-
Po przeczytaniu setek stron akt i zeznań, korupcja już go nie dziwi. Dziwi Piotra fakt, że przez lata nikt z tym nic nie robił.- Przecież wszyscy widzieli, co się święci na boiskach. Odrazą napawa mnie zachowanie ludzi, z którymi grałem w piłkę lub dla których pracowałem, jako zawodnik. Wielu z nich uważałem za dobrych, a może nawet bardzo dobrych kolegów albo trenerów- zali się Piotr.-  A tutaj okazuje się, że oni dla ratowania własnej skóry są w stanie wygadywać różne brednie na mój temat.-
-Weźmy taki przykład: Trener Janusz W - z którym rozmawiałem kilka razy w życiu, z reguły przy okazji mojej gry w reprezentacji 12 lat temu - mówi w swoich zeznaniach coś w stylu: „Reiss był znany ze sprzedawania meczów”. Dlatego Janusz W. polecił swoim zawodnikom żeby zadzwonili w sprawie ułożenia jakiegoś meczu właśnie do mnie, do Piotra Reissa... A co robi zawodnik, który ma zadzwonić do Reissa? Niejaki Piotr J. mówi prokuraturze, że co prawda on też uważa, że handluję meczami, ale od razu zaznacza, że nie ma na to żadnych dowodów. A jak przychodzi do wykonania telefonu to Piotr J. nie dzwoni do mnie, a wręcz przeciwnie ; mówi, że chce mnie wykluczyć z układu.-
Za to dzwoni do innego zawodnika z Lecha, do swojego kolegi Zbyszka W. A tenże Zbyszek W. w prokuraturze potem wszystko zrzuca na Reissa i robi z niego głównego księgowego, który niby liczy pieniądze w hotelu przed meczem. -Temu, że niby ja liczyłem pieniądze zaprzecza z kolei inny świadek tych wydarzeń i zeznaje tak w prokuraturze- dziwi się Piotr.- Już nie wiem, o co tutaj chodzi?-
Tak czy siak, mija półtora roku, odkąd zatrzymano Piotra i sprawa mocno się ślimaczy.
- Nie rozumiem, dlaczego- złości się Piotr.- Kiedy we Włoszech wybuchła piłkarska afera korupcyjna, sąd raz- dwa załatwił sprawę. Wyrok i pozamiatane. U nas to się ciągnie i pewnie jeszcze potrwa. A to bardzo niedobre zjawisko generalnie dla piłki, a już zwłaszcza dla zawodnika w takim wieku jak ja.
Póki trwa ten smród, Piotr nie może być piłkarzem ukochanego „Lecha Poznań”, choć mówi, że zagrałby tam za przysłowiową złotówkę miesięcznie i to choćby jutro. Niestety, jest to niemożliwe. - Ponieważ Piotrowi postawiono zarzuty, zarząd „Lecha” podjął decyzję, że nie będzie z nim współpracował, dopóki ta sprawa się nie wyjaśni do końca- informuje Joanna Dzios, rzecznik prasowy klubu „ Lech”.- Piotr najpierw został zawieszony w prawach zawodnika a pół roku później, kiedy wygasł mu kontrakt z nami, zarząd nie chciał go przedłużać. Jak tylko Piotr oczyści się z zarzutów, a trzymam za niego kciuki, wrócimy do tematu.-
Piotr uśmiecha się smutno: - to zachowanie obecnych władz Lecha, jest dla mnie nie do końca zrozumiałe. Mnie pod płaszczykiem oskarżenia o korupcję wypchnięto z klubu, a inny zawodnik uwikłany w sprawę wychowanek Lecha, były gracz Świtu Nowy Dwór, Amiki Wronki, Kujawiaka Włocławek, Zawiszy Bydgoszcz, Unii Janikowo (ten który miał do mnie zadzwonić żeby ułożyć jakiś mecz - ale zadzwonił do Zbyszka W) - spokojnie trenuje drużyny młodzieżowe w tym samym „Lechu.”-
Piotr nie ma żadnych złudzeń, czy „Lech” do niego przyjdzie, jeśli zostanie uniewinniony.
- Nie oszukujmy się, dla piłkarza takiego jak ja, nie ma już miejsca w „Lechu” nawet jakbym strzelił i 50 bramek w pierwszej lidze. Przynajmniej tak długo, jak w „Lechu” będą obecni działacze, wywodzący się z Amiki, którym nie jest na rękę taki człowiek, potrafiący bez ogródek powiedzieć im co myśli i z czym się nie zgadza. Na przykład nie zgadzam się z tym, że nie można było kupić nikogo za Lewandowskiego, bo „Lech” dostanie pieniądze w ratach. A niby dlaczego nie można kupić innych zawodników i też płacić za nich w ratach? -
   Zwłaszcza jak się ma w kieszeni awans do Ligi Europejskiej i powinno myśleć się o zadomowieniu na dobre w czołówce polskiej ekstraklasy i rozgrywkach zagranicznych. Niektórzy moi znajomi nazywają takie zachowawcze zachowanie działaczy Lecha „symptomem Wronek”, ale uważam to za nieadekwatne porównanie, bo krzywdziłoby mieszkańców tej sympatycznej skądinąd miejscowości. Myślę, że jest to zetknięcie się godnego podziwu wizjonerstwa pana Rutkowskiego, z nieumiejętnością realizacji jego strategicznych celów przez przeciętnych wykonawców. I nie mam tutaj na myśli zawodników, lecz najbardziej prominentnych działaczy obecnego Lecha z Panem Prezesem na czele- twierdzi Reiss.
   -Pomimo tego, że Panów z „Amiki Wronki” nie lubię, to nie będę na nich więcej „pluł”, bo to nie ma sensu. Jeśli osiągną sukces w Lidze Europejskiej - a będzie nim wg mnie zdobycie sześciu punktów - lub poprowadzą „Lecha” do europejskich pucharów w kolejnym sezonie, to znaczy że się myliłem co do nich- zarzeka się Piotr.
 
Priorytety
 
Żonę, Patrycję, poznał na osiemnastych urodzinach kolegi. Już wtedy, na tej imprezie pierwszy raz ją pocałował. Są po ślubie już czternaście lat i o swoim związku mówią krótko- jest fajnie.  
Fajnie też jest mieć dwoje zdrowych, świetnych dzieci. Syn –Adrian- także kopie piłkę. Był w trampkarzach „Lecha”, ale po tym, jak klub potraktował Piotra, zrezygnował z treningów. Teraz gra w trampkarzach „Warty”. Czy będzie super piłkarzem? Życie pokaże, ale póki co Piotrowi bardzo imponuje stadionowa inteligencja młodego.-To taka cecha, z której słynął na przykład Zidane- mówi Reiss.- Bez niej nie można być dobrym piłkarzem.-
Dziś , po wielu przejściach, Piotr wie na pewno, że najważniejsza jest dla niego rodzina. Żona, córka, syn- wszyscy oni bardzo przeżyli jego zatrzymanie przez policję. Córka miała wtedy sześć lat. Pewnego dnia przyszła z przedszkola i zapytała, czy to prawda, ze tatuś siedzi w więzieniu, bo tak mówi jeden chłopiec. Trzeba było po męsku odpowiedzieć dzieciakowi, co i jak. Jeszcze gorzej było z rodzicami Piotra.
- Długo ich uspokajałem- mówi Piotr.- To ludzie z trochę innej epoki, epoki, w której gdy do czyjegoś domu pukała policja, to potem nie można się było sąsiadom pokazać na oczy.
Czy płakał z powodu tego, co się stało? Piotr zaprzecza-generalnie nie, ale dużo o tym myślałem. Zastanawiałem się, kto mnie wystawił i dlaczego, ale łez raczej nie było. Płaczę tylko ze wzruszenia, często, jak Polacy wygrywają medale na świecie, ot , choćby teraz zimą, kiedy Justyna Kowalczyk wywalczyła złoty medal. Pamiętam, jechałem wtedy autem, zatrzymałem się na poboczu, słuchałem radia i płakałem. Moje oczy stają się szkliste jak oglądam zwykły romantyczny film. Ale robię to tak, żeby nikt tego nie widział.-
Jedyne łzy, jakie wylał z powodu czegoś, co mu się nie udało, to te sprzed laty. Piotr miał wtedy dziewięć lat i nie został przyjęty do trampkarzy „Lecha”. Był niski ,chuderlawy i zbyt młody , więc trener mu podziękował. Przyjął go dopiero za rok. A Piotr już wtedy wiedział, że będzie grał. Marzył przecież o tym od zawsze.
- Byłem i jestem ”Lechitą” prawie od kołyski- mówi Piotr. Był też kibicem „Lecha”, znał wszystkich szefów poznańskich kibiców. Pamięta na przykład „Uszola”, słynnego na mieście z faktu, że pewnego dnia pobił dwóch poznańskich policjantów…
- Czy rozumiem, skąd się bierze agresja kibiców - głośno zastanawia się Piotr.-Dlaczego lubią się bić? –Kiedyś rozumiałem, ale wtedy były inne czasy- wspomina. – Na boisko po prostu wpadało ZOMO i lało pałkami, kogo popadnie. Sam dostałem kiedyś po nogach, strasznie ciągnęło. Odpowiedzią kibiców była agresja, skierowana w stronę milicji. A dzisiaj?- dziś już tak bardzo Piotr nie rozumie, dlaczego ciągłe bójki wciąż towarzyszą imprezom sportowym i kibicom.
Piotr nie chce za dużo rozmawiać o swoim obecnym klubie, targanym brakiem środków finansowych, będącym daleko za swym możnym sąsiadem zza miedzy.- Nie chcę mówić nic złego o moim obecnym klubie. Jest bieda, ale chłopakom chce się grać do tego stopnia, że jeździmy swoimi samochodami na mecze. W pierwszej lidze! „Warta Poznań” i jej prezes Janusz Urbaniak podali mi rękę w najtrudniejszym momencie mojej kariery piłkarskiej, a ja się jej za to staram odwdzięczyć strzelając w zielonych barwach przez ostatnie 15 miesięcy ponad 20 bramek. Robię to z tym większą przyjemnością, że od tego sezonu gramy na moim ukochanym stadionie przy Bułgarskiej- cieszy się Piotr .Oprócz tego Piotr zakłada właśnie Akademię Piłkarską dla najmłodszych, prowadzi letnie szkółki piłkarskie na których goszczą gwiazdy piłki nożnej, udziela się charytatywnie w Fundacji Mam Marzenie i Drużynie Szpiku.
I w tym wszystkim nawet to, że gra za pół darmo, że gra na boiskach, które daleko odbiegają od standardów ekstraklasy (a co dopiero Bundesligi), nie mąci jego radości z futbolu. – Ja po prostu kocham ten kawałek skóry- uśmiecha się Reiss.- I tak już zostanie.-
- A po cichu marzę o wprowadzeniu „Warty” na salony ekstraklasy w 2012. Byłby to piękny prezent dla tego klubu w setną rocznicę istnienia a dla mnie na 40te urodziny- zwierza się Piotr .- Sam jeszcze nie wiem, czy ten prezent sprawię sobie, klubowi i kibicom jako zawodnik, ale przecież mogę sobie o tym myśleć po cichutku przed snem. Trzeba mieć marzenia.-  
 
Rozmawiała- Ola Miedziejko
 

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".