Strona główna » Blog

24-10-2010

Manchester, Kluczbork, Zabrze

Nie ma co ukrywać, miniony tydzień był piłkarsko dołujący dla wszystkich kibiców i piłkarzy w Poznaniu. Znowu...

A zaczęło się całkiem sympatycznie, od mocnego akcentu 5-6 tysięcy polskich kibiców w Manchesterze. I ja szedłem w niebiesko-białym pochodzie z centrum miasta na stadion. Na trybunach słychać było w zasadzie tylko polske śpiewy, a doping  dla Lecha był tak mocny, że piłkarze mieli prawo czuć się jak u siebie.

Jeśli chodzi o sam mecz, to na pewno Lech nie przyniósł nam wstydu, ale powiedzmy sobie szczerze: Manchester City cały czas kontrolował sytuację. Jak tylko zrobiło się niebezpiecznie przy 2:1, to podkręcił tempo i szybciutko po raz trzeci do siatki trafił Adebayor. Ale - jak przyznali sami piłkarze i trenerzy - warto było taką lekcję futbolu odebrać.

Powiem szczerze, że patrząc na potencjał drużyny Citizens i styl gry, to nie wierzę w dobry wynik w rewanżu... No, ale jeśli dzisiaj udało się Arsenalowi wygrać 3:0 to może i Lechici okażą się lepsi za niecałe dwa tygodnie na Stadionie Miejskim przy ulicy Bułgarskiej. Życzę im tego z całego serca.

Po powrocie do Poznania od razu udałem się na trening Warty. Miałem blisko 3 tygodnie przerwy w regularnych zajęciach z powodu kontuzji mięśnia dwugłowego. Po krótkiej narazie ustaliliśmy więc z trenerami, że będę miał tylko krótki rozruch a na mecz do Kluczborka pojadę jako rezerwowy, gotowy do gry na ostatnie 10-15 minut. Niestety, tuż przed meczem kontuzje sprawiły, że musiałem wystąpić od pierwszej minuty... To nie było chyba dobre rozwiązanie, bo nie tylko zagrałem na swoim normalnym poziomie, ale na dodatek znowu odnowiła mi się kontuzja. Wobec tego faktu przyszłotygodniowy wyjazd do Gorzowa jest dla mnie raczej już stracony.

Jaki był wynik w Kluczborku - wszyscy kibice Warty już wiedzą. Przegraliśmy 0:4 po - według mnie - najgorszym spotkaniu w tym sezonie. Zagraliśmy dramatycznie, ale - co jest bardzo pozytywne - drużyna jest tak zmotywowana do poprawy swojej formy, że trenowała nawet dzisiaj, w niedzielę. Wszyscy mówią, że trzeba uciułać jeszcze kilka punktów,  przetrwać jakoś do zimy finansowo i organizacyjnie, potem ciężko przepracować okres przygotowowaczy i na wiosnę walczyć o utrzymanie - bo o takich celach realnie w tym momencie musimy myśleć w Warcie.

Na koniec, w piękne niedzielne popołudnie, swoim meczem dobił mnie Lech. Porażka 0:2 i miejsce tuż nad strefą spadkową... Bez komentarza... Boli mnie jak słysze sarkastyczne głosy, że w Lidze Europejskiej Kolejorz gra jak Lech Poznań, a w lidze polskiej jak Kuchenki Poznań.  Wolałbym już nie słyszeć tego typu porównań, ale kibice mają prawo być rozżaleni. W końcu kupili karnety, zapełniają nowy stadion, a tutaj takie bolesne doświadczenia.  Porażki bolą tym bardziej, że obudziła się Legia i Wisła, dwie drużyny które podobnie jak Kolejorz zawsze aspirują do największych laurów w ektraklasie... Tymczasem Lech wciąż stacza się w dół. Trener Zieliński sam przyznał, że nie czuje się pewnie na swoim "stołku" i spodziewa się każdego ruchu ze strony Zarządu.

Nawiasem mówiąc na stadionie w Zabrzu zawsze dobrze mi się grało, a Górnik jest chyba tą drużyną, której strzeliłem w swojej ligowej karierze najwięcej bramek. Następnym razem - działacze Lecha - zadzwońcie do mnie i pokażę jak z charakterem strzela się bramki... Oczywiście, byle tylko zdrowie dopisywało, a z tym ostatnio nie było najlepiej.

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".