Strona główna » Blog

10-11-2010

leszek i LECH

To jak gra Lech w tym sezonie, powinno stać się przedmiotem badań naukowców... ...Pierwsze 45 minut gramy totalny "piach" - taki mały leszek - a po przerwie oglądamy prawie (chociaż to "prawie" robi różnicę)  taką drużynę LECHA jaką chcielibyśmy widzieć w każdym meczu.

O pierwszych 45 minutach lepiej nic nie pisać. Lechowi nie wychodziło nic, dosłownie nic. Na dodatek miałem wrażenie, że im bardziej kibice gwizdali, tym mocniej strach pętał nogi naszych zawodników. Nikt nie był w stanie udźwignąć ciężaru bycia liderem i przywódcą na boisku w takim momencie. Treść, którą słychać było na trybunach, nie nadaje się do przytoczenia na szerszym forum. I nie chodzi tutaj bynajmniej o jakieś niecenzuralne słownictwo, ale o komentarze na temat pana X albo pana Y... Szczytem sarkazmu było określenie tego spotkania jako derbów Wielkopolski: "Amica-Groclin"... Co niektórzy zaczęli tak rozmawiać widząc na trybunach pana Zbigniewa Drzymałę (tego samego, który sprzedał Groclin panu Wojciechowskiemu) siedzącego obok Arkadiusza Kasprzaka... Pomimo, że do tego ostatniego nie pałam sympatią (i chyba z wzajemnością) - to muszę przyznać, że w momencie takiego porównania poczułem się wybitnie nieswojo. Ustalmy sobie jedno: Polonia Warszawa to Polonia Warszawa, a Lech Poznań to jest Lech Poznań, a nie żadna Amica i koniec.

Wróćmy do meczu. Nie wiem co i w jakim języku powiedział w przerwie piłkarzom Bakero, ale druga połowa to był popis już jednego zespołu i na szczęście tą drużyną był Kolejorz. Wreszcie wstrzelił się Rudnevs a i bramka Kuby Wilka była fajnej urody. Zmiany jakie robił szkoleniowiec Lecha ciągle dla mnie pozostają zagadką, ale... dopóki to przynosi efekt w postaci zdobytych punktów, to się nie będę czepiał tego - przynajmniej pozornego - braku logiki. Szkoda, że zabrakło trochę czasu na trzecią bramkę, ale trzeba uczciwie przyznać, że z przebiegu spotkania remis to najbardziej sprawiedliwy wynik.

I nie popadajmy w euforię po drugiej połowie. W końcu graliśmy u siebie i tylko zremisowaliśmy, a drużyna - tak jak napisałem na samym początku - PRAWIE grała tak jak byśmy sobie tego życzyli. Jeszcze jest za dużo gry długimi piłkami, za dużo strat, za mało ruchu na boisku, za mało wyuczonych schematów. Pamiętam jak za Smudy praktycznie nie było możliwe, żeby kopać takie "balony" na 40 metrów, bo zaraz dany delikwent dostawał reprymendę a w skrajnym przypadku siadał na ławkę.  Ale nie trzeba było uciekać się do takiej gry długimi podaniami "do nikąd", bo wiele zagrań było tak wyuczonych, że poruszaliśmy się bo murawie niczym zaprogramowany komputer. (Inna sprawa, że byliśmy też bardzo przewidywalni, co w przypadku pojedynków z bardzo dobrze taktycznie poukładanymi zespołami przynosiło nam z reguły... remis.) Teraz powoli będzie trzeba te dobre zachowania i mechanizmy zacząć budować w nowej rzeczywistości.

Byle tylko właścicielowi starczyło cierpliwości, pasji i konsekwencji w budowie Wielkiego Lecha. Bo tychże cech kibicom Kolejorza odmówić nie można.

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".