07-05-2012
Trudny temat – Niby-Feta?
Zastanawiałem się, czy mam zabrać głos w sprawie „Fety” z okazji zajęcia 4-tego miejsca przez Lecha w minionym sezonie Ekstraklasy.
Liczba telefonów jaką otrzymałem od dziennikarzy z pytaniem: „Piotr, co Ty o tym sądzisz” tylko utwierdziła mnie w moim przekonaniu, że jako lechita muszę zabrać głos w tej – przyznam – niemiłej sprawie.
Po pierwsze, nie do końca czuję „fetę” z okazji czwartego miejsca. Gdzieś mi to zgrzyta, bowiem ani to podium ani to medal, a wręcz przeciwnie, straciliśmy medal w ostatniej kolejce… Z kolei Puchary mieliśmy zagwarantowane już 3 maja, więc może wtedy trzeba było bardziej to uczcić? Złośliwie można byłoby powiedzieć: „Jaki sezon – taka feta", bo cały czas twierdzę, że tę drużynę stać było na Mistrzostwo. Ale ostatnią rzeczą jaką chciałbym robić, to być złośliwym w tej sytuacji. Dlatego tę fetę nazwę łagodnie „niby-fetą”.
Po drugie, w swoim piłkarskim „portfolio” niejeden wygłup z tzw. „piosenkami klubowymi” przeżyłem. Cokolwiek napisze więcej, kibice mogą skwitować komentarzem: „Rejsik, co ty tutaj nam będziesz opowiadał jak należy się zachowywać. Wejdź sobie do Internetu i zobacz co ty i koledzy śpiewaliście 10-15 lat temu.” I będą mieli rację, ale nie mogę ciągle żyć przeszłością i muszę stanąć oko w oko z dzisiejszą rzeczywistością. Tym bardziej, że zawsze to podkreślałem, iż jestem również kibicem Kolejorza, a nawet inaczej najpierw byłem kibicem, a później zawodnikiem i kapitanem.
Po trzecie – i najważniejsze - jako 40-latek, zbliżający się do końca swojej kariery, zyskałem inne spojrzenie na wszystkie te „wojny” międzyklubowe. Jest coś ekscytująco pięknego w rywalizacji Lecha z Legią, Interu z AC Milan czy wreszcie Realu z Barceloną. Prasa podgrzewa atmosferę, gra na boisku nie jest na 100% ale na 200% albo i więcej, na trybunach wrze od dopingu obydwu stron... (Uwielbiam ten klimat i chciałbym go jeszcze raz poczuć z perspektywy boiska). Jednakże, w przypadku „fety” na Placu Wolności przekroczono pewne standardy, zwłaszcza, że w tle była największa i najcenniejsza (według mnie) marka piłkarska w Polsce: KKS Lech Poznań. Semira trochę poniosło i z pewnością jak teraz to wszystko czyta w prasie i słyszy w radiu czy telewizji to myśli sobie „Po co mi to było. Mam nadzieję, że kibice w Poznaniu zapamiętają mnie także z super gry, a nie tylko z powodu tej jednej piosenki”.
Chociaż nie ulega żadnej wątpliwości, że Semir nie występował w imieniu władz klubu, to jednak Lech raczej nie ma wyjścia i powinien wysłać odpowiedni sygnał zarówno do swojego partnera biznesowego w Ekstraklasie jakim jest klub Legia Warszawa, jak i do swoich kibiców w całej Polsce. Nie można zaprzepaścić tej ciężkiej pracy, która przekonała już ponad 20 tysięcy kibiców do regularnego przychodzenia na stadion przy Bułgarskiej w Poznaniu. Trzeba nadal pracować, aby podtrzymać coraz szerzej panującą opinię, że klub może być wzorem do naśladowania dla szerokich rzesz kibiców, zwłaszcza młodzieży . Prawda jest taka, że większość zawodników przychodzi i odchodzi z klubu, a to kibice zawsze są z klubem na dobre i na złe.
Sumując: każdy popełnia błędy a teraz zadaniem klubu jest szybka reakcja w tym sztucznie dmuchanym niczym balon „niby-sporze" wizerunkowym. Na razie piłka jest po stronie Legii, która słusznie domaga się przeprosin.
A na koniec aż mi się ciśnie na usta powiedzieć: Chłopacy popatrzcie, zapieprzaliście cały sezon, trener Rumak wykonał kawał dobrej roboty i o czym się mów w całej Polsce? O jednej piosence...
Nie tak miało być. Przecież nie chcemy tego, aby jedna „niby-feta” zepsuła piękną końcówkę sezonu i radość z awansu do europejskich pucharów.
Blog
02-06-2016 Wspomóż Fundację Piotra Reissa
14-04-2016 Pomoc – bezcenny dar dany człowiekowi
22-10-2015 Wizyta w Pytanie na Śniadanie
01-09-2015 Zapraszam na treningi do mojej Akademii