Strona główna » Blog

23-09-2012

„Ponad tysiąc trzysta dni…”

Ponad tysiąc trzysta dni czekałem na ponowny występ w oficjalnym meczu Lecha, a dokładnie 1362, bo tyle minęło od momentu, gdy wszedłem na końcówkę meczu Pucharu Europy w Rotterdamie, w zwycięskim meczu z Feyenoordem.
Jeszcze dłużej, bo 1369 dni czekałem na moje ponowne spotkanie z publicznością przy Bułgarskiej jako zawodnik Kolejorza… I stało się... Dzisiaj dostałem szansę powitać 30 tysięcy kibiców w niebiesko-białych barwach i poczuć smak boisk Ekstraklasy po blisko 4 latach przerwy…
Wczoraj nie mogłem zasnąć… Myślałem jak to będzie jak zacznę się rozgrzewać albo jak będę się czuł wchodząc na boisko… Rozkładałem na części pierwsze każdy swój ruch…
Wydawało mi się, że jestem mentalnie dobrze przygotowany… ale uczciwie powiem, że dzisiaj wchodząc na boisko miałem chyba tętno na poziomie 200… „Emocje mnie po prostu zatkały”. Do kilku pierwszych piłek wystartowałem jak Usain Bolt a przypomnę, że mam kilkanaście lat więcej od niego i raczej lekkoatletą- szybkościowcem nigdy nie byłem… Efekt był taki, że po meczu, jak schodziłem z boiska to myślałem, że ktoś zasunął nad boiskiem dach ;-) i stąd ta mniejsza ilość tlenu w moich płucach… :-)  Tak to jest jak emocje i wola walki są silniejsze niż rozum…  Ale jak tutaj nie dać się ponieść emocjom przy tak fantastycznej publiczności…
Mam jednak nadzieję, że dzisiaj kilkoma zagraniami pokazałem, że nie warto skreślać „emeryta Reissa”. Nie bałem się brać odpowiedzialności na siebie i – co najważniejsze - czułem się fantastycznie piłkarsko.  Myślę, że cała drużyna pokazała, że – niezależnie od końcowego wyniku – potrafi „grać na całego i walczyć do upadłego”. W imieniu wszystkich zawodników deklaruję, że takiej walki nie zabraknie w kolejnych spotkaniach i w ten sposób będziemy pracować na uznanie publiczności, a nasi fani będą z dumą śpiewać: „Dumą Polski jesteśmy od lat”.
Dziękuję kibicom za fantastyczne przyjęcie - koledzy mi powiedzieli, że cały stadion wstał w momencie jak wchodziłem na boisko... Słyszałem chóralne "Piotrek Reiss", ale bałem się podnieść głowę do góry, żebym się nie...rozkleił...  Dzięki Wam mam motywację do dalszej pracy. Obiecuję, że zobaczycie jeszcze Piotrka Reissa takiego jak dawniej, czyli strzelającego lub asystującego przy decydujących bramkach… 
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten remis… a mogły być 3 punkty…

 

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".