Strona główna » Blog

20-08-2009

Szkoda straconej szansy na ŁKS-ie

Jak przechodziłem do Warty, to wielu z moich kolegów z Ektraklasy ostrzegało mnie: ,,Uważaj, bo w I lidze gra się naprawdę ostro. To nie to samo co techniczna gra w najwyższej lidze". Dzisiaj doświadczyłem takiej ostrej gry i to - o dziwo - z zespołem, który w zeszłym roku zajął wysokie 7 miejsce w ekstraklasie: ŁKSem. Żeby zliczyć ilość żółtych kartek (w tym jedna dla mnie za faul - absolutnie słuszna) musiałbym zerknąć do protokołu meczowego. Było ich chyba ze 13, a trzech zawodników (2 Łodzian i 1 Warciarz) ,,przyjęło" po dwa żółte kartoniki, automatycznie wzbogacając osiągnięcia meczowe o kolejne 3 czerwone karteczki... Aż trudno mi sobie wyobrazić jak będzie wyglądała gra w niedzielę na Widzewie, chociaż duże znaczenie będzie miała też postawa sędziego i jego umiejętność zapanowania nad boiskowymi emocjami. My na pewno nie damy się stłamsić fizycznie i nogi nie będziemy odstawiać.

Ale wróćmy do dzisiejszego meczu. Pierwsza połowa była wyrównana. Mieliśmy swoje okazje, ale to ŁKS popisał się nadzwyczajną skutecznością. Oddał 2 strzały, z czego jeden zamienił na bramkę. 
Paradoksalnie, katem Łukasza Radlińskiego i Zielonych okazał się wychowanek Warty - Adrian Świątek... Decydującym momentem meczu była 39 minuta kiedy Kascelan z ŁKSu otrzymał czerwoną kartkę (też moim zdaniem jak najbardziej słusznie). Od tego czasu spędziliśmy resztę meczu na połowie Łodzian, grając naprawdę dobrą, ale niestety nieskuteczną piłkę. Duet Hajto-Adamski doskonale kierował defensywą ŁKSu walcząc jak lwy i dając przykład wszystkim młodym zawodnikom jaka jest mentalność zwycięzców. Swoje szanse mieli u nas m.in: Marcin Wojciechowski (trafił w poprzeczkę), Tomek Bekas (główkował tuż nad bramką), a także ja. Moje uderzenie Boguś Wyparło - w swoim stylu - instyktownie obronił nogą. Śmiem twierdzić, że każdy inny bramkarz w tej sytuacji dałby się położyć, ale ,,leniwy Bodzio" ani myślał się kłaść i stąd jego udana - choć instyktowna - interwencja.
 
Reasumując, wynik w Łodzi był gorszy niż nasza gra. Mieliśmy absolutnie szanse wywieźć przynajmniej remis i to pomimo tego, że graliśmy przeciw siódmej drużynie Polski sezonu 2008/2009. Jeśli jednak mamy myśleć o zrobieniu jakiejś niespodzianki za tydzień na Widzewie, to musimy zagrać jeszcze dużo dużo lepiej, a przede wszystkim odzyskać skuteczność z meczów sparingowych.
 
Zapraszam wszystkich na niedzielę do Łodzi na stadion przy ulicy Piłsudskiego 138. Z Poznania jest bardzo dogodny dojazd autostradą A2. Liczymy na doping.

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".