08-05-2009
Piłkarski poker
Pamiętam, że już na początku mojej kariery, grając w Kotwicy Kórnik, pojawiał problem "sprzedawanych” meczów, jednak nie mówiło się jeszcze o tym zbyt głośno.
Od starszych zawodników wiedzieliśmy, że jeśli wówczas kluby "szły na układy”, to raczej ze swoimi sponsorami: państwowymi firmami i kopalniani, które stały za każdym klubem. W sytuacji gdy jeden klub był związany z konkretną kopalnią, drugi z inną - ustalali czasem, że "my wam dzisiaj, wy nam jutro”. Ów piłkarski poker zaczynał się od "góry”, jak to pokazano w słynnym filmie. Wtedy ową "górę" stanowili różnego szczebla sekretarze. Tajemnicą poliszynela było też, że sędziowie przyjeżdżali na mecze dzień, a nawet czasem dwa dni wcześniej. Należało więc ich odpowiednio ugościć i zadowolić, by sędzia na mecz przychodził z radością, a do domu wrócił w jeszcze większym stanie zadowolenia. Jeśli któryś z sędziów miał słabszy charakter, ulegał. Mój debiut w Lechu przypadł na czas nieco późniejszy, gdy kluby zaczęły się już odrywać od państwowych sponsorów. Kolej odłączyła się od Lecha, który stał się klubem jednosekcyjnym. Wówczas pojawiły się w wielu klubach problemy finansowe (...)
Książka
01-07-2013 Sędzia z „klasą”
01-06-2013 Transfery
01-04-2013 Trener – jak ojciec, chyba że... Smuda
01-02-2013 Ten puchar jest nasz.
01-01-2013 Na emigracji.