17-11-2009
Słowo wstępne
Z napisaniem książki o moim życiu – życiu zwykłego chłopaka z Wielkopolski, nosiłem się od dawna. Czekałem tylko na moment, gdy będę miał więcej czasu. Nie wiedziałem, że ten czas będzie mi dany w tak niechciany sposób.
Moje zatrzymanie, eskorta z Poznania do Wrocławia, wejście przy blasku fleszy dziennikarzy i reporterów do prokuratury i otrzymanie zarzutów o korupcję… A potem wszystko jak w fi lmie oraz artykuły w gazetach: „Piotr R. zatrzymany…” „ …przyznał się…” „… nie przyznał się…” „... częściowo się przyznał...”. Zawieszenie mnie przez włodarzy Lecha w prawach zawodnika, chociaż zrozumiałe w takiej sytuacji, było dla mnie bardzo bolesne.
W takim momencie człowiek ma z jednej strony wielką ochotę napisać wszystko, żeby się oczyścić, żeby nie dać sobą dłużej pomiatać, a z drugiej strony chce uciec gdzieś daleko od całego zgiełku i dać o sobie zapomnieć… Przecież czas goi rany. Ja – Piotr Reiss – próbowałem uciec. Ograniczyłem wychodzenie z domu. Rzadziej pojawiałem się w mieście. Tuż przed decyzją o napisaniu tej książki spędziłem blisko miesiąc w górach, rozmyślając o swojej niemal 30-letniej karierze piłkarskiej. Co taki człowiek jak ja, który poza piłkarskim boiskiem świata nie widział, powinien zrobić
w tak skomplikowanej sytuacji? Wreszcie podjąłem decyzję. Chcę, żeby mnie zapamiętano nie jako Piotra R. z zasłoniętymi oczyma, lecz Piotrka Reissa – „Rejsika”, „Reksia”, uśmiechniętego chłopaka, który – jak każdy człowiek – nie ustrzegł się błędów, ale który w swoim życiu wiele osiągnął. Może bywałem naiwny, może zachłysnąłem się od czasu do czasu sukcesem, może wpadałem w rodzaj samouwielbienia, czytając o swojej dobrej grze w gazetach: „100 bramek Piotra Reissa”, „Piotr Reiss jak wino – im starszy, tym lepszy” itp. Ale nikt nie może mi odmówić ciężkiej harówy na treningach, oddania całego serca mojej drużynie oraz fantastycznym kibicom „Kolejorza”. Dlatego postanowiłem przerwać milczenie. Już widzę te nagłówki w gazetach: „Piotr R. zdecydował się mówić…” albo „Piotr R. się broni…”. Otóż muszę wszystkich rozczarować. Ta książka nie jest dla tych, którzy szukają tanich sensacji i oskarżeń.
Nie piszę o tym, kto sprzedał mecz, a kto kupił, chociaż plotek to ja się w swoim życiu nasłuchałem tyle, że starczyłoby na scenariusz całego serialu. Nie piszę o tym, który sędzia dorobił się na drukowaniu meczów. To jest zadanie dla organów ścigania i sądów. A ja nie chcę ani snuć domysłów, ani szerzyć insynuacji, i w ramach autopromocji, lub źle pojmowanego oczyszczenia, ogłosić światu: „Pan X sprzedał mecz”, „Pan Y zaoferował łapówkę”, „Pan Z miał lepkie ręce od lat”. Łatwo dziś z człowieka zrobić kozła ofi arnego, zwłaszcza z piłkarza, który poza kopaniem piłki – nawet na wysokim poziomie – nie potrafi bronić się ani w sądzie, ani w mediach. Z kolei bardzo trudno jest zmierzyć się z prawdziwymi przyczynami obecnego stanu polskiej piłki nożnej, która choruje już od kilkudziesięciu lat przy biernej postawie sporej grupy działaczy. Ale nie o tym mam zamiar pisać. Nie chcę być sędzią. Moją rolę widzę inaczej. Chciałbym, aby ta książka była inspiracją dla wszystkich młodych chłopaków, którzy marzą o tym, aby zagrać na stadionach ekstraklasy, Europy, w lidze
lub reprezentacji, przy kilkudziesięciu tysiącach kibiców skandujących właśnie ich imię…
To ma być opowieść o skromnym chłopaku z Poznania, któremu udało się wybić ponad piłkarską przeciętność i spełnić marzenia.
Niech Wasze marzenia też się spełniają.
Książka
12-05-2010 Przełomowe lata
30-03-2010 Hat-trick w meczu z Legią
24-03-2010 Pierwszy mecz na Łazienkowskiej
19-03-2010 Szacunek w Chorzowie
23-02-2010 300 osób na trybunach
18-02-2010 Trudne czasy PKP Lech
02-02-2010 Siódmiak i bracia Jureccy
21-01-2010 Marynarki z ratusza