23-02-2010
300 osób na trybunach
(...) Demokracja to przecież nie tylko wolny wybór, ale i nasza indywidualna za niego odpowiedzialność. Okazało się, że kapitalizm nie zawsze ma – jak chciał premier Balcerowicz – „ludzką twarz”, a ludzie, którzy od lat „zaciskali pasa”, coraz bardziej ubożeli i czuli się coraz bardziej sfrustrowani. W tej trudnej sytuacji społecznej ludzie buntowali się przeciw przerzucaniu na ich barki ogromnych kosztów transformacji, potrzebowali za wszelką cenę sukcesu w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Nie znaleźli go nawet na płaszczyźnie sportowej, stąd całą gorycz i frustrację obrócili przeciwko swoim idolom piłkarskim, którzy także ich zawodzili.
W tych czasach na stadion przy Bułgarskiej przychodziło ok. 2 tys. kibiców, będących z meczu na mecz coraz bardziej rozczarowanymi porażkami drużyny, które nastąpiły po latach wielkich sukcesów. Nic więc dziwnego, że trybuny zaczynały świecić pustkami.
Uwierzcie mi, że nie ma nic bardziej „dołującego” piłkarza niż gra przy pustych trybunach, jak w meczu z Siarką Tarnobrzeg w sezonie 1994/1995. Przy 300 (słownie: trzystu!) osobach – każde słowo, jakie padnie z trybuny, niesie się, odbija o bandy i dźwięczy w uszach piłkarza jak jakiś gong. Mecz, na którym jest więcej uzbrojonych w hełmy i tarcze policjantów oraz ochroniarzy niż samych kibiców, stawia zawodnika przed trudnym rozrachunkiem: z kibicami i z samym sobą. W takich chwilach pytałem więc czasem samego siebie: „co ja tutaj robię?”
Książka
28-05-2009 Panik
08-05-2009 Piłkarski poker
07-05-2009 Zostałem... kolejarzem
07-05-2009 Spotkanie z Ryszardem Forbrichem
04-05-2009 Włoska rodzina
30-11--0001 Przełomowe lata.