Strona główna » O mnie » W mediach

26-11-2009

Franciszek Smuda to trudna osobowość

- W Warcie Poznań przeżywa pan drugą młodość i strzela bramki jak na zawołanie.

- Miałem pół roku przerwy i wielu odradzało mi przejście do Warty, ale ja znam swoje umiejętności i długo się nie zastanawiałem. Cieszę się, że forma jest. Ja przede wszystkim kocham piłkę i ponieważ nie mogłem pomóc już Lechowi, to postanowiłem zrobić to u lokalnego rywala. Myślę, że to był udany ruch tak z mojej, jak i ze strony działaczy Warty, bo zapukało kilku nowych sponsorów, klub jest lepiej postrzegany w całej Polsce.
reklama

- Zapomniał pan już o Lechu?

- Oczywiście, że nie. "Kolejorz” to moja największa miłość i całe życie. Ta afera korupcyjna, w którą zostałem wplątany na pewno tego nie zmieniła. Jasne, że było mi bardzo smutno i pozostał wielki żal do działaczy Lecha za to, że się mnie pozbyli w taki sposób, ale już minęło trochę czasu, a jak wiadomo, ten goi rany. Nie mam już do nikogo pretensji. Takie jest po prostu życie. Dziś jestem szczęśliwym człowiekiem, bo ciągle wykonuję zawód, który kocham.

- Czy w takim razie wróciłby pan do "Kolejorza”, gdyby klub tego zechciał?

- Natychmiast. Nawet mam tak skonstruowany kontrakt, że jeśli tylko dostanę propozycję z Lecha, to wracam od razu. Tak jak powiedziałem, ten klub to całe moje życie i bez względu na to co się ostatnio działo i jak zostałem potraktowany, zawsze tam wrócę.

- Przez lata współpracował pan z trenerem Franciszkiem Smudą, który właśnie objął reprezentację. Czy to pana zdaniem dobry wybór?

- Myślę, że tak, a przynajmniej najlepszy kandydat z tych, którzy chcieli kadrę objąć. On zna polskie realia, nasz futbol i z pewnością szybko się odnajdzie w nowej roli. Poza tym prowadzenie reprezentacji Polski zawsze było jego największym marzeniem. Już dziś, po kilku dniach od kiedy objął kadrę, widać lepszą atmosferę, nowego ducha. I nie mówię o wyniku meczu z Rumunią, bo początki zawsze są trudne. Ma przed sobą trzy lata spokojnej pracy i wierzę, że sobie poradzi, a na mistrzostwach Europy osiągnie wynik bardzo dobry.

- A prywatnie jaki to człowiek?

- To na pewno trudna osobowość. Nie zawsze dobry do współżycia, ale z reprezentacją będzie się widywał raz na jakiś czas i w jego wypadku to jest dobre. Ja musiałem z nim współpracować trzy lata dzień w dzień i jako trenera oceniam go w samych superlatywach, ale jako człowieka niekoniecznie.

- Skoro jest trudnym człowiekiem, to czy pana zdaniem ma odpowiednie podejście do młodych zawodników, na których chce oprzeć nową reprezentację?

- Trudno mi powiedzieć i przyznam, że to bardzo ciekawe pytanie. W trzyletniej kadencji w Lechu w końcu nie dał szans ani jednemu wychowankowi. To na pewno boli, bo ci chłopcy, którzy dopiero wkraczają w swoją karierę i mają być przyszłością polskiej piłki, nie dostawali od niego szansy. No zobaczymy, każdy trener też pewnie wyciąga jakieś wnioski i może z reprezentacją będzie inaczej.

- Dziękuję.

Przemysław Piotrowski

gazetalubuska.pl

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".