01-07-2013
Sędzia z „klasą”
Chociaż na boisku jestem raczej cholerykiem, to relacje z piłkarskimi sędziami miałem zazwyczaj poprawne. I chociaż w emocjach towarzyszących walce używałem czasem mocnych słów, to nigdy nie były one bardziej wulgarne niż „przeciętna meczowa”.
Po meczach potrafiłem podziękować arbitrowi za spotkanie, nawet gdy miał „słaby dzień”. Czasem, gdy sędziowie najwyraźniej nas krzywdzili, powiedziałem, co o takim postępowaniu sądzę, ale zawsze po meczu. Wzajemny szacunek na boisku ułatwia współpracę, dlatego starałem się raczej nie przekraczać wyznaczonych piłkarskim kodeksem granic. Chyba żaden sędzia, z którym na boisku współpracowałem, nie ma do mnie jakichś szczególnych pretensji. Nawet z sędzią Stanisławem Żyjewskim, przy okazji któregoś z meczów, podaliśmy sobie ręce, zamykając w ten sposób rozdział konfliktów między nami. Myślę, że każdy uczestnik zawodów sportowych rozumie, iż wiążą się one z wielkimi emocjami. Tym bardziej że grając przez tyle lat w Lechu, często na boisku czułem się jak grający kibic, a to jeszcze bardziej podkręca emocje i „zagrzewa głowę”. Piłkarzy tak silnie emocjonalnie uzależnionych od futbolu, którzy od dziecka byli fanami jednego klubu, jest już prawdopodobnie niewielu.
Książka
28-05-2009 Panik
08-05-2009 Piłkarski poker
07-05-2009 Zostałem... kolejarzem
07-05-2009 Spotkanie z Ryszardem Forbrichem
04-05-2009 Włoska rodzina
30-11--0001 Przełomowe lata.