Strona główna » Blog

01-07-2009

Inaczej to sobie wyobrażałem

28 lat (!!!) temu, w 1981 roku, mój ojciec zaprowadził mnie na mój pierwszy trening z trampkarzami Lecha Poznań na stadion przy ul. Bułgarskiej. Wówczas wracałem z klubu niepocieszony, a nawet wkurzony ponieważ ówczesny trener trampkarzy Roman Jakóbczak powiedział mi, że jestem zbyt wątłej postury i mam przyjść za rok „jak podrosnę”. Wtedy przyszedłem i udowodniłem, że warto na mnie stawiać.

30 czerwca 2009 roku, 28 lat później, także wracałem z klubu „niepocieszony”. Słowo „wkurzony” też nie oddawałoby w pełni mojego stanu ducha, ale nie chcę używac mocniejszych wyrażeń... 30 czerwca – w dzień kiedy kończył mi się kontrakt z Lechem - nikt nie powiedział do mnie „wpadnij za rok”... Po tylu latach gry dla Kolejorza, ze wszystkich działaczy dzisiejszego klubu pamiętał o mnie tylko Geniu... Wszechmocny i ukochany przez pokolenia piłkarzy magazynier, a przede wszystkim były zawodnik Kolejorza, który od lat stoi na straży porządku szatni i sprzętu z napisem „Lech Poznań”... 
Minony dzień więc, podobnie jak tamto wydarzenie sprzed 28 lat głęboko zapadnie w mojej pamięci. Co tutaj dużo kryć, jestem rozczarowany, rozgoryczony…….
 
Od samego rana przeżywałem ogromny stres. Przygotowywałem się do ostatniej wizyty w klubie w roli zawodnika, ale jakoś nie mogłem się zebrać w sobie... Lech Poznań, to przecież całe moje życie. Nawet grając na wypożyczeniu w trzecioligowej Kotwicy Kórnik, trenowałem często z drużyną Lecha. Potem grając w trzecioligowej (wtedy) Amice Wronki, byłem sercem i duszą z Lechem. Pewnie obecnie zarządzający Lechem do dzisiaj mi to pamiętają? Nawet jak odchodziłem „na stałe” do Niemiec, to wracałem niczym bumerang ze swoją kartą zawodniczą w ręku. Lech nigdy nie musiał mnie kupować od innego klubu... Stałem murem za nowymi władzami Lecha, kiedy klub przejmowała Amica. Nie powiedziałem złego słowa na klub kiedy mnie zawieszał w prawach piłkarza Lecha. Byłem zawsze z niebiesko-białymi barwami.
 
Co tu dużo kryć jeśli ktoś w styczniu 2009 roku powiedziałby, że tak będzie wyglądało moje oficjalne rozstanie, przysiągłbym na wszystko, że to niemożliwe.
 
W klubie przy Bułgarskiej cisza jak makiem zasiał. Piłkarze grający pod dumną nazwą Lech Poznań, trenują w ramach przygotowań do nowego sezonu na obiektach gdzie kiedyś grała Amica Wronki. Działacze najwyraźniej jeszcze w wakacyjnym nastroju wypoczywają w kurortach, bo nikogo nie spotkałem na korytarzu na Bułgarskiej.  Jedyny, który mam wrażenie, że nigdy nie ma wolnego to właśnie pan Geniu.  
 
Jechałem do klubu smutny, ale chciałem być mimo wszystko „twardzielem” – jak na faceta przystało. Jak jednak Geniu „puścił łezkę” to ... i mnie zrobiło się niewyraźnie przed oczyma. Wzrok miałem jakiś rozmyty... Wczoraj rozstawałem się z czymś co naprawdę kocham. Przez te 28 lat przywiązałem się do klubu Lech Poznań jako kibic i zawodnik „i na dobre i na złe”. Nic a tym bardziej NIKT tego nie jest w stanie zmienić. 
 
Patrząc na Genia zrozumiałem, że rzeczywiście moje odejście może być ważnym wydarzeniem dla tych którzy czują silną więź z klubem. Tych wszystkich, prawdziwych Lechitów z krwi i kości pozdrawiam. Kibicujcie teraz Geniowi! Pewnie będzie brakowało jemu osoby, która obok niego była najdłużej w Lechu...
 
Jestem wolnym zawodnikiem. Mam swoją kartę w ręku, ale czekam na stanowisko Ekstraklasy S.A. lub PZPN-u w sprawie zawodników, którzy odwiedzili w ostatnich 2-3 latach prokuraturę we Wrocławiu. Jest nas pewnie ponad 200 osób, a ja jestem chyba jedyny, który został zawieszony przez swój klub i odstawiony na boczny tor... Stąd pewnie moja ostrożność, pokora i powściągliwość. Jeśli – pomimo ciągle mojej niewinności - władze piłkarskie zdecydują, że nie mogę grać – to będzie oznaczało zapewne koniec mojej kariery, a władze będą musiały być konsekwentne i pozbawiać prawa gry i działania w sporcie wszystkich, którzy nawet w charakterze podejrzanych (nie oskarżonych i nie skazanych!) będa odwiedzać stolicę Dolnego Śląska. Jeśli natomiast będę mógł dalej występować w Ekstraklasie, to zapewne mnie jeszcze ujrzycie na boisku. Jedyne co może mnie zatrzymać to moja rodzina, która powie zdecydowane „NIE” mojej przeprowadzce do Łodzi, Trójmiasta czy na południe Polski. Chcę udowodnić, że wielu nieprzychylnych nie powinno skreślać Piotra Reissa. Bajek odnośnie „przejrzystości zasad” nie trzeba mi opowiadać. Ani ja, ani kibice nie są ślepi, więc dajmy spokój „mydleniu oczu”.
 
Ciekawe „bajki” będzie z pewnością można przeczytać wkrótce w mojej książce „Piotr Reiss – spowiedź piłkarza”. Dzisiaj napisałem ostatni jej fragment.
 
Moja książka – jak tytuł wskazuje: „spowiedź piłkarza” - opiera się na faktach. Mówi prawdę o przejrzystości, obala mity odnośnie meczów piłkarskich w polskiej lidze, opisuje zachowania trenerów czy działaczy piłkarskich. Jeśli któryś z kibiców oczekiwał ode mnie pełniejszych informacji, to czytając moją książkę będzie pewnie usatysfakcjonowany. Dosyć mam insynuacji niektórych (powtarzam niektórych) mediów a przede wszystkim oszczerczych wobec mnie wypowiedzi „przejrzystych” działaczy piłkarskich.
 
Jedyne czego nie wiem to jakie zakończenie mojej „spowiedzi ” dopisze życie. Może nagle pojawi się oferta z Lecha Poznań, dla którego jestem gotów rzucić wszystko, ale od którego nigdy nie otrzymałem żadnej oferty współpracy w roli piłkarza lub pracownika klubu, jeśli nie miałbym postawionych zarzutów. Drodzy Kibice, oświadczam, że pieniądze nie są żadną przeszkodą w mojej pracy  dla Lecha.
 
A może, będę grał dla jakiegoś zespołu zaprzyjaźnionego z Lechem?  A może wraz ze Świrem i Tomkiem Hajto stworzymy tercet w ŁKSie na miarę co najmniej 7 miejsca w Ekstraklasie, które Łodzianie w zeszłym roku sportowo wywalczyli ciężką harówą na boisku.  
 
Do oddania książki do druku jeszcze kilkanaście dni, więc – jak zwykle – pożyjemy, zobaczymy...

Korzystając z tej strony, wyrażasz automatycznie zgodę na zapis lub wykorzystanie plików cookie. Twoja przeglądarka internetowa umożliwia Ci zarządzanie ustawieniami tych plików. Jeśli nie chcesz, by ta informacja wyświetliła się ponownie, kliknij "zgadzam się".